Members BK

Księga Gości

Ku przesrodze

Polecane Linki

Insygnia BK

ROK 2006
Na zaproszenie Irlandzkich policjanów, 26 październik 2006 Irlandia
Dodano: 2008-01-27 14:03:14

W czwartek 26. października z lotniska Shannon pobrani zostaliśmy do Limerick, po rozlokowaniu w hotelu (na kilka minut), zaraz potem wylądowaliśmy na komisariacie w Limerick, gdzie pracuje Brendan (President IRL I). Sympatyczna kawka z chłopakami z Gardy (Irlandzka Policja), potem oczywiście do pubu, tam jak to zwykle w Irlandzkim pubie... Potem podstawiono busa i pojechaliśmy do następnego pubu, gdzie wydano coś na kształt przyjęcia na naszą cześć (rozerwaniu uległo wiele banderol akcyzowych). W sobotę krótka przejażdżka po Limerick, i w towarzystwie Brendana, oraz członka BK z USA (z chapteru Mass I) i jego towarzyszki ruszyliśmy w kierunku Westportu na spotkanie z Johnem, który przejął nas w połowie drogi. Przed spotkaniem z Johnem dzięki cudownej jak na Irlandię , i ta porę roku pogodzie zdążyliśmy zobaczyć KLIFY MOHERU (chyba najpiękniejsze na świecie - w czasie poprzedniego pobytu tam nic nie widziałem taka była mgła) Już z Johnem ruszyliśmy dalej w kierunku Westportu, z tym i John tak dobrał trasę aby przejechać przez Burren i kawałek Connemary (to jedne z najbardziej chyba widokowych miejsc w Irlandii). Gdy juz po ciemku dotarliśmy do domu Johna to po kilku minutach ruszyliśmy (z przerwą na kolacje) w kolejną pielgrzymkę po pubach Westportu. Westport ma tylko 5500 mieszkańców więc John który zna 4900 z nich przedstawił nas licznym kumplom (cudowni, mili, kontaktowi ludzie). Po zamknięciu ostatniego baru w mieście kontynuowaliśmy nocne Polaków i Irlandczyków rozmowy przy stole bilardowym i butelce polskiego Jarzębiaku (zdobył uznanie). Po krótkiej drzemce ruszyliśmy na wyspę Achill (również jedno z najpiękniejszych miejsc w Irlandii). Po powrocie do Westportu nastąpiła powtórka scenariusza z poprzedniego dnia z tym że część pubów była inna, a partia bilardu odbywała się przy innych trunkach, oraz skończyła się długo po wschodzie słońca. Gdy wróciła nam wizja i fonia trzeba było wrócić do Limericku, na jeden z najważniejszych dni w roku (poza dniem Świętego Patryka ), czyli finał światowego pucharu rugby, Irlandczycy grali z Anglikami. Wygrali Irlandczycy, potem nastąpiło ogólnonarodowe świętowanie zwycięstwa. Poniedziałek rano był dla nas, spacer po Limerick , zakupy, zwiedzanie w tym przepiękny zamek Króla Jana (tego Bez Ziemi, co to go Robin Hood nie lubił). Potem coś na kształt pożegnalnego lunchu z chłopakami. Potem znowu na posterunek Gardy, miła kawka z policjantami. Po kawce ja z Grzesiem przyłączyliśmy sie do Brendana który miał nocną służbę i zaczęliśmy patrolowanie Limericku radiowozem. Niepojęte, nawet w niebezpiecznych dzielnicach pełnych gangów i meneli takich gdzie zdarza sie słyszeć strzały bo to akurat jakiś gang narkotykowy sie strzela z innym (nawet w Irlandii są takie miejsca, a Limerick jest uważany za najniebezpieczniejsze miasto w Irlandii i najbardziej zagrożone przestępczością) to w takie miejsca funkcjonariusz Gardy jedzie samotnie, bez broni, uzbrojony jedynie w pałkę, gaz i telefon oraz notes. U nas w takie miejsce trzeba by wysłać ze trzy furgonetki w składzie 6 w pełnym oporządzeniu. Po patrolu pożegnalne kolejki w pubie przy komisariacie z Brendanem i Dużym Johnnem (nie był w Polsce jeszcze, ale na niego czekamy i powitamy jak brata). O 4 rano niestety radiowóz pod hotelem i na lotnisko. Spostrzeżenia ogólne. Irlandia przepiękna jak zawsze. Trudno nie spotkać naszych, są wszędzie, w Limericku Polacy stanowią juz 12 procent ludności. O dziwo mamy w Irlandii podejrzanie dobrą opinię, jako pracownicy, jesteśmy bardzo cenieni, nie stwarzamy też podobno większych problemów Gardzie, a że gadaliśmy sobie szczerze i od serca i z wieloma funkcjonariuszami, to uznać należy że mówili prawdę. Może to i nawet prawda , bo lepszego życia i pracy za ludzkie pieniądze pojechali szukał ludzie raczej młodzi i wykształceni, a niestety większość buractwa została w kraju. Z rzeczy smutnych, Irlandia stała się krajem cholernie drogim, nawet jak na warunki "starej Unii". Z rzeczy radosnych tradycyjna irlandzka gościnność i serdeczność nadal istnieją momentami byliśmy wręcz zażenowani ich gościnnością i chęcią aby zrobił nam przyjemność. Winniśmy chłopakom z BK IRL I wielka wdzięczność, nie tylko za przyjęcie nas, ale za DVD, które krąży po Europie z ich widzeniem GO East Tour 2006, drugą część filmu stanowi relacja z Kalisza, z naszego międzynarodowego spotkania.

 
Powrót