Members BK

Księga Gości

Ku przesrodze

Polecane Linki

Insygnia BK

ROK 2008
XI Raciborskie Rozpoczęcie Sezonu Motocyklowego - 1. maj 2008, Racibórz
Dodano: 2008-05-05 08:50:38

NASZA PIERWSZO-MAJÓWKA. Ponieważ sezon moto praktycznie już się zaczął dla nas na całego i mieliśmy ochotę spotkania się w terenie z kolegami z BK PL I, postanowiliśmy 1 maja odwiedzić Racibórz, gdzie zamieszkuje nasz kolega Waldek. Do wycieczki zdopingował nas także fakt, że w dniu 1 maja odbyć się miało otwarcie sezonu motocyklowego. W przeddzień wyjazdu umyłem motocykl, aby ładnie prezentował się na trasie i na zlocie, spakowaliśmy potrzebne rzeczy, wieczorem jeszcze wyjrzałem na dwór – pogoda była fajna, świeciły gwiazdki, było całkiem ciepło. Po prostu zanosiło się na niezłą eskapadę. Chociaż z prognoz TV nie było już tak optymistycznie. Ale cóż…. Tylko twardziele nie wymiękają. Spokojnie poszliśmy spać, aby o 6.20 na budzik wstawać i startować do jazdy. Rano gdy się obudziliśmy, spoglądamy przez okno i co ? Niebo zasł/r/ane chmurami, pada deszczyk, co prawda było ciepło. Ale spoglądając na niebo, zdawało mi się, że chyba się lekko przejaśnia i deszczyk ten nie był ulewny – ot taki majowy. Postanowiliśmy zjeść śniadanie i zobaczyć co dalej będzie. Po około pół godzinie niebo zaczęło się przecierać, tu i ówdzie wyjrzało na moment słoneczko, jeszcze czasami pokropił deszczyk.  Decyzja zapadła – jedziemy, nawet jak po drodze będzie przepadywać to nie poddamy się. No chyba, że będzie totalna ulewa – tzw „krajówka”. Z domu wyjechaliśmy o godz. 7.50. Do celu mieliśmy 245 km.  Wyjeżdżając z Krotoszyna kierowaliśmy się na Milicz, przez Trzebnicę do Wrocka, aby potem gładko A-4 podciągnąć pod Krapkowice i zjechać na 45-tkę. Gdy tak sobie jechaliśmy, do samej Trzebnicy /ok. 55 km/ cały czas lekko przekrapiało. Gdy minęliśmy Trzebnicę, pogoda uległa diametralnej poprawie. Droga do Wrocławia i dalej A-4 była naprawdę świetna, mały ruch, pusto, można było spokojnie posuwać 120-130 km/h. Praktycznie cały czas świeciło słońce. Gdy zjechaliśmy z A-4 na „45”, przejeżdżając obok jednej ze stacji paliw /przed Krapkowicami/ spotkaliśmy pokaźną grupę motocykli – sądząc po rejestracjach /OKR…/ grupa pochodziła z okolic Prudnika. Maszyn było ok. 20-stu. Zwolniliśmy nieco, gdyż byliśmy ciekawi co to za ludzie i jakie motorki. Gdy peleton grupy nas dogonił, włączyliśmy się na 4-tą pozycję i tak już z pozostałymi jechaliśmy do samego Raciborza. Sądząc po minach ludności zamieszkującej mijane miejscowości, można się było domyślać, że rozciągnięta kolumna kilkunastu motocykli naprawdę robiła wrażenie. Szczególnie pełne chromu i skóry choppery. Po przybyciu do Raciborza, razem z całą kolumną udało się podjechać na miejsce zlotu i tam… zaskoczenie. Wjeżdżając na Rynek widzę przed sobą jakiegoś gościa na moto w kamizelce Blueknights Poland I – to był Waldek – po prostu telepatyczna synchronizacja spotkania. Przywitaliśmy się z Waldkiem oraz z Darkiem. W czasie pobytu na Rynku poznaliśmy kilku fajnych kolegów Waldka i Darka. Na Rynku pooglądaliśmy motory, pogadaliśmy trochę i pojechaliśmy na paradę. Parada była naprawdę imponująca. Z parady pojechaliśmy prosto na stadion gdzie nastąpiło uroczyste otwarcie imprezy przez Panią v-ce prezydent Raciborza. Porobiliśmy fotki, pogadaliśmy, i doszliśmy do wniosku, że trzeba by było coś jeszcze zobaczyć w okolicy. Ponieważ w tym rejonie byliśmy po raz pierwszy, poprosiliśmy Waldka aby nam podpowiedział co warto zobaczyć. Wybór padł na Górę Św. Anny, a co się z tym wiązało – możliwość przeprawy promowej siłą własnych mięśni. Tutaj chciałem bardzo podziękować Waldkowi za to, że zaopiekował się nami i tak wspaniale zorganizował popołudnie, poświęcając swój czas. W Raciborzu przed wyjazdem na Górę Św. Anny jeszcze jedna niespodzianka – ulewa. Na szczęście trwała niedługo i można było spokojnie, co prawda po mokrym asfalcie, pomykać dalej. Przeprawa promowa była naprawdę extra, Waldek przekazał nam wiele ciekawych rzeczy na ten temat, niemniej ciekawe informacje uzyskaliśmy po wjechaniu na Górę Św. Anny. Ponieważ czas nas już gonił, a chcieliśmy w miarę wcześnie wrócić do domu, zrezygnowaliśmy z wyjazdu do Mosznej aby obejrzeć zamek, ale obiecaliśmy solennie naszemu przewodnikowi, że będzie to po prostu kolejna okazja do spotkania. Pożegnaliśmy się z Waldkiem i zjechaliśmy na dół do A-4, spokojnie pomykając do domu. W Krotoszynie byliśmy przed 21.00. Wycieczka była naprawdę udana – kolejny wpis na liście tegorocznych motocyklowych spotkań. Jacek Piechota

 
Powrót