Members BK

Księga Gości

Ku przesrodze

Polecane Linki

Insygnia BK

MOTOCYKLOWE WYCIECZKI I SPOTKANIA
BIESZCZADY - 17/21 czerwca 2018 r.
Dodano: 2018-08-13 13:55:09

Po zakończonym spotkaniu w Chełmie, gdzie odbyła się IV edycja imprezy Dziki Wschód Party, udaliśmy się wraz z Magdą do Cisnej w Bieszczadach. Wybrana przeze mnie trasa z Chełma do Cisnej przez Zamość, Tomaszów Lubelski, Przemyśl, Lesko zaskoczyła nas pięknymi widokami podziwianymi z perspektywy motocykla….. no i oczywiście odcinek drogi nr 28 pomiędzy Przemyślem a Leskiem, który obfituje w bardzo dużą ilość zakrętów i serpentyn – to dla spragnionych dużych wrażeń.Na bazę wypadowo-noclegową , wybraliśmy „ Oberżę pod kudłatym aniołem” http://www.kudlatyaniol.pl/noclegi.htm, gdzie serwowano przepyszne dania regionalne oraz co najważniejsze regionalne piwo URSA.
Poniedziałek przywitał nas deszczową pogodą… niestety, w związku z powyższym postanowiliśmy zwiedzić naszą miejscówkę . Jest to oczywiście wieś, ale bardzo urokliwa z małą ilością turystów na szczęście. Pierwsze, co przykuło naszą uwagę to ,dość sporych rozmiarów pomnik, upamiętniający obrońców Cisnej i okolic, którzy walczyli z bandami UPA w latach 1944-1947.

 

Foto 1. Niecierpliwie czekaliśmy kiedy się przejaśni….. i stało się ……. ruszyliśmy w kierunku wsi Smolnik. Niestety, jak to bywa w takich sytuacjach po przejechaniu 5 kilometrów zaczęło tak lać, że przemokliśmy do suchej nitki…..ale, że co, że my nie damy rady, jedziemy dalej. Po przejechaniu 22 kilometrów po bieszczadzkich zakrętach, docieramy do wsi Smolnik, znajduje się tam odrestaurowana cerkiew, która została zagospodarowana jako kościół katolicki. Zabytek wraz przyległym, starym cmentarzem położony jest na wzgórzu, z którego rozpościera się przepiękny widok…… i cisza….. i spokój…..żywej duszy…..czas się zatrzymał…….

Foto 2. W drodze powrotnej w miejscowości Maniów, zwiedzamy jeszcze przydrożną kaplicę z XIX wieku z bardzo ciekawą historią oraz miejsce, w którym przed laty postanowiono wskrzesić hodowle żubra bieszczadzkiego, obecnie przeniesione zwierzęta do miejscowości Muczne.

Foto 3. Po powrocie przyszedł czas na suszenie ubrań oraz obiad w postaci placka bieszczadzkiego i lokalnego piwa URSA. W dobrych humorach , wieczorem znowu snujemy się po Cisnej, gdzie zamierzamy odwiedzić osławioną knajpę Siekierezada http://www.siekierezada.pl/ dla tych co nie byli , polecam -klimat jedyny w swoim rodzaju….. no i oczywiście regionalne piwo…. to jest to……

Foto 4. Dzień 3. Następnego dnia jesteśmy w dobrych humorach, bo za oknem w końcu pojawiło się słońce, postanowiliśmy więc zwiedzać dalsze rejony Bieszczad. Choć ubrania są jeszcze mokre, pakujemy się i lecimy Cisna, Dołżyca, Krzywe, Smerek, Wetlina, Brzegi Górne, Ustrzyki Górne, Stuposiany, Muczne, Tarnawa Niżna, Tarnawa Wyżna, Bukowiec. Przebieg 70 kilometrów w jedną stronę, wraz z malowniczymi widokami Bieszczad.

Pierwszy przystanek Muczne, gdzie zwiedzamy już wcześniej wspomnianą zagrodę żubrów. Muszę się przyznać, że pierwszy raz widziałem znaki ostrzegawcze informujące o żubrach i rysiach.

Foto 5. Z Muczne ruszamy dalej w stronę Bukowca, droga znacznie się zwęża ,pomiędzy Tarnawą Niżną i Tarnawą Wyżną zatrzymujemy się na parkingu i odpoczywamy na torfowiskach. Słońce nieźle nas przypieka, co nam odpowiada bo ubrania już są suche. Po krótkiej przerwie startujemy dalej… chwilę później kończy nam się asfalt, zmienia się w kamieniste szutry- droga prowadzi nas przez las ,wzdłuż Polsko-Ukraińskiej granicy, rozdziela nas tylko rzeka San.

Foto 6. Widoki zapierają dech w piersiach, najważniejsze jest to, że oprócz nas nie ma tu nikogo…. no może nie licząc zamieszkałych tu zwierząt . Niestety dalej się już nie da jechać, droga jest zamknięta ( zakaz wjazdu), w związku z powyższym zawracamy . Przed Muczne zatrzymujemy się jeszcze na parkingu i idziemy na wieżę widokową, niestety kilometr cały czas pod górę z kaskami, kurtkami …. Upociliśmy się okrutnie, ale na górze widoki przepiękne, bezkresna zieleń. Magda porównała to do Amazońskiej dżungli. Naszą uwagę przykuł domek na szczycie góry, więc wdrapujemy się tam, naszym oczom ukazał się rekwizyt z serialu Wataha.

Foto 7. Szczerze powiem nigdy bym się tego nie spodziewał. Z bananem na twarzy ciśniemy do Cisnej, przecież dziś grają Polacy. Oczywiście, co 15 kilometrów od Cisnej co….. deszcz… lecimy dalej…. przecież nie jesteśmy z cukru. Nakręcony na mecz oraz całkiem fajnym dniem, lecę sobie z górki, a na dole niespodzianka na winklu, w koleinie rzeka wody, nawet nie reagowałem z pod przedniego koła poszła szpryca, która przelała się nad motocyklem. Teraz cenię sobie nowe opony, które założyłem przed sezonem.

Nastał czas pożegnań z urokliwymi Bieszczadami, jeszcze tylko drobne upominki dla dzieci i ruszamy dalej… kierunek Nowy Sącz. Do przejechania mamy dziś 170 km. Dziś jesteśmy umówieni z Beatą i Januszem (Drax) . Pragniemy jednak nacieszyć się jeszcze urokiem Bieszczad, dlatego też postanowiliśmy przejechać odcinek małej pętli Bieszczadzkiej. Trasa wiedzie nas z Cisnej przez Dołżycę, a następnie odbijamy w lewo i jedziemy przez Buk, Polanki, Terka, Bukowiec, Polańczyk i docieramy nad jezioro Solińskie. W trakcie naszej jazdy wielokrotnie przecinamy rzekę Solinkę. W związku z tym, że słońce nam doskwiera, postanowiliśmy zjechać z głównej drogi. Parkujemy motocykl i idziemy pomoczyć się w ciepłych wodach Solinki.

Solina wita nas pełnym słońcem, zostawiamy wszystko na parkingu przy motocyklu i idziemy nacieszyć oko widokami. W takich okolicznościach przyrody czas szybko mija. Pora ruszać dalej. Oddalamy się od naszych ukochanych Bieszczad, droga nas już niczym nie zaskakuje, no może poza kontaktem z kolegami, z drogówki za Nowym Żmigrodem, uff…. udało się ….są jeszcze porządni ludzie.

Późnym popołudniem docieramy do naszych przyjaciół. Witają nas Beata , Janusz i ich pies wraz z nimi przepiękne widoki gór Beskidzkich…… i woda ognista. W miłym towarzystwie, przy ognisku czas szybko mija, patrzymy na zegarki, a tu północ - pora spać. Poranek wita nas słońcem oraz śpiewem ptaków, jajecznica przyrządzona przez Janusza jest świetna, do tego poranna kawa, aż żal wyjeżdżać…no cóż …. w końcu w życiu piękne są tylko chwile.

Nie możemy naszym gospodarzom siedzieć na głowie, więc pakujemy się na moto i ogień… w kierunku Wrocławia. Droga nuda, nuda, nuda. Około godziny 16-tej docieramy do Wrocławia i co, i burza, i deszcz, szybko uciekamy, aby gdzieś się schronić…. oczywiście zdążyła nas zmoczyć i to kilka kilometrów przed domem.

W domu proza życia dzieciaki, kot, trawnik do koszenia i stękająca babcia. Tak skończyła się nasza przygoda z Bieszczadami 2018. Bieszczady !!! Uwaga przybywamy w przyszłym roku…..

PS. „ W Bieszczady przyjeżdża się tylko raz, potem się już tylko wraca”, i tego się będziemy trzymać.

A może Wy znajdziecie czas i chęci, aby wybrać się z nami na motocyklowy podbój Bieszczad …?

Pozdrawiamy

Magda i Wojtek

 

 
Powrót