Ponieważ część z nas, z
różnych powodów, nie mogła dojechać na oficjalne
zakończenie sezonu BK PL I w Bieszczadach, postanowiliśmy urządzić
małe, nieoficjalne pożegnanie lata. I tak, dzięki Andrzejowi ps.
Chachulas, który załatwił świetną bazę w gospodarstwie
agroturystycznym w Żochach oraz silnej grupie wsparcia z
ciechanowskich okolic mieliśmy możność spotkać się w gronie
przyjaciół, których łączy miłość do motocyklowej
włóczęgi (i nie tylko).
Z Gdańska przyjechały trzy
maszyny: Mrówa na skuterze Kymco X-citing 500 (pierwsza tak
daleka wyprawa po bardzo poważnym wypadku motocyklowym) i dwie Suzi
- Lechu i Adaś z kobitami. Tym razem udało nam się dojechać na
sucho (prawie), choć oczywiście po ciemku, bo ruch na „warszawce”
był taki jak w pełni lata.
Przyjęto nas, jak zwykle, serdecznie
i pysznym żarełkiem; Sylwia i Stachowa Beata upiekły nawet
ciasta(!) i wymodziły sałatki.
Rano w sobotę rano trochę
straszyło deszczem, było zimno, ale mimo to wybraliśmy się na
wycieczkę do Płocka. Oprócz ekipy z Gdańska pojechała
Sylwia, Andrzej z Anią, Stachu z Beatą oraz Roman i Sławek – w
sumie 8 jednośladów. A jaka to była jazda! „Na zakładkę”,
równe odstępy, w ustalonym, stałym szyku, jakby kierowcy
byli po specjalistycznym szkoleniu z jazdy w kolumnie. Hetman
Żółkiewski byłby dumny – husaria jak się patrzy. Po
prostu całować rurki wydechowe!
W Płocku tak wiało, że aż
niektórzy panowie zmienili płeć – Andrzej był
przeziębiony, więc ubrał chustkę i wyglądał jak Genowefa
Pigwa:) Pchani wiatrem „pożeglowaliśmy” po nabrzeżu,
zwiedziliśmy katedrę, gdzie znajdują się sarkofagi polskich
królów (Władysława Hermana i Bolesława
Krzywoustego). Mogliśmy tam także podziwiać kopię spiżowych wrót
płockich, przebogato zdobionych, które wielu z nas pamiętało
z podręczników historii. Po obiedzie przeszliśmy spacerem
przez rynek i zobaczyliśmy klasztor, w którym błogosławiona
siostra Faustyna na początku XX wieku miała widzenia Chrystusa
Miłosiernego.
W drodze powrotnej towarzyszyło nam słońce, choć
temperatura nie była już letnia.
Wieczorem mogliśmy jeszcze
pogadać o dzieciach, o systemie oświaty, o motocyklach (co, kto
musi wymienić i za ile:), o mężczyznach (płeć piękna) i o
kobietach (płeć brzydka). Był też czas na wspomnienia jak to było
w mijającym właśnie sezonie i na projekty wypraw w następnym,
który zaraz nadejdzie.
Dziękujemy Andrzejowi i silnej
Chorągwi Ciechanowskiej - przyjaciołom, którzy poświęcili
swój czas na wyszukanie noclegu, przygotowanie jadła,
zabezpieczenie napojów, zorganizowanie super wycieczki i
stworzenie atmosfery, która sprawia, że człowiek chce być w
tej bandzie, a jak już w niej jest, to czuje się wspaniale.
Asia Karczyńska
|